piątek, 19 czerwca 2015

Chloe.

Dzisiaj witam się z recenzją filmu Chloe.
Film z 2009 roku ale ja go obejrzałam dopiero kilka dni temu. Głównie dlatego, że bardzo lubię Julianne Moore i Liam'a Neeson'a.
Generalnie film mnie nieco wynudził. Kobieta podejrzewa męża o zdradę. Ale nie zachowuje się jak zwykła mężatka w takim przypadku. Nie wynajmuje detektywa ale prostytutkę abo sprawdziła wierność ukochanego. Jak się okazuje, nie chodzi tu wcale o niego. Dziewczyna kłamie prosto w oczy swojej pracodawczyni i wymyśla niestworzone historie, które moglibyśmy podpisać pod tanią produkcję filmu dla dorosłych.
Wszystko kręci się wokół tego, że mamy żonę, której brakuje bliskości ukochanego i jego uwagi. Myśli, że studentki są dla niego ważniejsze, zazdrość zaczyna dosłownie nią władać.
Facet nawet nie zostaje sprawdzony, prostytutka tak na prawdę nawet się z nim nigdy nie spotyka.
Okazuje się, że jest on wierny swojej małżonce.
Nie ma żadnego kryzysu wieku średniego.
Nie ma żadnych kochanek wśród studentek i nie okłamuje żony w żadnej kwestii, jest z nią szczery w stuprocentach.
Szczęśliwe zakończenie? Poniekąd. Zazdrość i wstyd doprowadza Catherine (podejrzliwą żonę) do można powiedzieć morderstwa. Ale czy na pewno? Jednak to młoda blondynka popełnia samobójstwo, wcześniej niemal niszcząc relacje syna z matką.
Po jej śmierci wszystko wraca do normy. Małżeństwo wyjaśnia sobie wszystkie kwestie i wracają do porządku dziennego. Catherine zostawia sobie tylko na pamiątkę srebrną spinkę. Żeby przypominała jej, że każdy może być nieszczery, a mężowi powinna ufać.

Generalnie podobał mi się film. Gra aktorska na wysokim poziomie, w końcu obsada absolutnie genialna jak na mój gust.
Mimo to nie polecam jako film romantyczny, bo mimo iż thriller to jednak zahacza dość mocno o melodramat. Wprowadza smutek ale i zero refleksji. Ot, zwykły film o małżonkach podejrzewających się o zdradę.

Moja ocena to 7/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz