wtorek, 30 czerwca 2015

Zdrada, Coelho.

Od razu z grubej rury bo dzisiaj jestem strasznie zmęczona po pracy a jeszcze chcę wrzucić podsumowanie czerwca :)

Otóż, Coelho zawsze lubiłam, większość jego książek przeczytałam, 11 minut czy Czarownica z Portobello to jedne z moich ulubionych pozycji tego Autora.
No i Zdrada, dawno nic nie czytałam od jednego z moich ulubieńców i...no, zawiodłam się straszliwie.
Książka przekoloryzowana, sztuczna, nijaka.
Czytałam ją w postaci e-book'a i niektórzy się śmieją, że może to mi odebrało nastrój. Ale niestety nie. Czekałam na nią już dawno przed jej wydaniem, rzuciłam się od razu jak weszła do sprzedaży, niczym pies na świeże mięso. Bolało jak uderzyłam a ból był niczym uderzenie w ścianę zębami zamiast wbić się w krwiste mięso.
Myślę, że Paulo się zwyczajnie wypalił i już trochę na siłę naskrobał tą książkę.
No więc, zastajemy główną bohaterkę, sfrustrowaną 31-latkę (a przynajmniej tak nam przedstawia ją autor), która chce zmian i uwiera ją nuda panująca w jej życiu. No i co z tym zrobić? No jasne, zdrada to przecież takie cudowne przeżycie, coś nowego, adrenalina.
Bądźmy szczerzy, to totalna pomyłka.
A jeszcze do tego czytając jak to kobieta w tym wieku ma kryzys wieku średniego...mam nieodparte wrażenie, że Coelho został zdradzony i się wyżala jaka to zła kobieta zdradza bo szuka dziury w całym a za mało to rozrywek ma we własnym codziennym życiu.
Ostatecznie 3/10 jako moja ocena.
I śmiem twierdzić, że jeśli po kolejną jego książkę w ogóle sięgnę, to tylko z ciekawości czy dalej stacza się na dno.

Jeśli chcecie sięgnąć po książki tego Autora, to jak najbardziej polecam ale nie Zdradę ale wspomniane już 11 minut, Czarownicę z Portobello, czy Demona i Pannę Prym. Jeśli nie jesteście zdecydowani, cierpliwości, mam w planach na lipiec minimum jedną recenzję którejś z tych pozycji.


P.S.: Zapraszam jutro na mój stosik, zrobiłam zakupy książkowe, że ho ho w tym miesiącu, poszczęściło mi się w Book się rodzi!!!

poniedziałek, 29 czerwca 2015

Pochłaniacz.

Wracam dziś do książek :)
Ileż można serialami zamęczać, prawda?
Katarzyna Bonda i jej bestseller "Pochłaniacz" to moi ulubieńcy, jeśli chodzi o polską literaturę.
Na zdjęciu powyżej moja praca konkursowa, która zapewniła mi wygraną i książkę, która pewnie by się nie znalazła na mojej półce, jesli by nie była prezentem lub właśnie wygraną.

I gdyby nie to, że wygrałam go w konkursie na LC, to pewnie nigdy bym nawet nie zwróciła uwagi na tę akurat konkretną książkę.
Bardzo mi się podobała, wciągnęłam ją w 2-3 dni. A odkleić się nie mogłam.
Świetna historia. Nie wiem ile w niej prawdy a ile fikcji literackiej ale jest ona tak stworzona, że czuć jak by działa się tuż obok nas a my o tym nie wiemy.
Nasi policjanci.
Specyficzny sposób szukania dowodów zbrodni.
A i podejrzani, jak ich odróżnić? W tej kwestii, bez spoilerów, proponuję zajrzeć do książki i się przekonać o czym mówię!
Może Bonda nie dorównuje takim jak Lackberg czy Nesbo, ale jednak wciąga, oj wciąga.

Niestety, jest jeden ogromny minus. Mam nieodparte wrażenie, że Autorka bardzo się sugerowała pewnym cyklem literackim a mianowicie serią Alex Kavy. Cóż, podobieństw jest aż zbyt wiele. Profilerka, specyficzny sposób morderstwa czy innych zbrodni, różne sposoby dochodzenia i szukania dowodów. Nie będę owijać w bawełnę, podchodzi to pod kopiowanie, tylko przerabianie na wersję polską, niestety. A czytając jednocześnie drugi tom Pochłaniacza, czyli Okularnika i Mroczny trop Kavy, aż mnie korciło żeby odłożyć książkę Bondy w kąt a kupiłam ją zaraz po tym jak wyszła, tak byłam zachwycona Pochłaniaczem.
Niestety, nadal podtrzymuję swoje zdanie, że polskie filmy i książki nie dorównują niemieckim czy angielskim. Jeśli chodzi o kryminały. Bondę wyprzedzają w przedbiegach Kava, Nesbo, jak już mówiłam a ponad wszystko  Charlotte Link nasza niemiecka sąsiadka i jedna z najlepszych, moim zdaniem, pisarek.

Generalnie, książka na moment, kiedy ją czytałam oceniona przeze mnie na 10/10 ale po dopatrzeniu się takiego kopiowania i opierania się na czyjejś wyobraźni, cóż...ocena powinna spaść i to o wiele w dół.

Mimo to polecam wielbicielom kryminałów, którzy lubią poczuć, że coś dziać się mogło faktycznie w naszym kraju, jest bliskie a niektórzy pewnie nawet kojarzą opisywane miejsca czy nazwy ulic, a nie tylko domyślać się co i jak mogło się wydarzyć i jak mogło wyglądać miejsce zbrodni czy ważnych wydarzeń.

niedziela, 28 czerwca 2015

Wentworth.





Zdecydowanie jeden z moich ulubionych seriali.
Jest niesamowicie depresyjny, nie pokazuje tej najlepszej strony, zalet czy może przywilejów kobiet a wręcz przeciwnie, ukazane jest, jak łatwo to zaburzyć, zabrać im wszystko.
Najciekawsza jest ilość osobowości, to zróżnicowanie. Każda z nich jest zupełnie inna. Jedna zadziorna, druga brutalna, trzecia spiskuje przeciwko innym, a jeszcze inna bardzo nieśmiała.
A nasza główna bohaterka? Na początku wystraszona, onieśmielona, wręcz przerażona tym, że jest w takim miejscu. Później się zmienia o 180 stopni. Dlaczego? Dlatego, że za niesłuchanie poleceń dłużej osadzonych, jej córka zostaje zamordowana. Oczywiście w taki sposób, żeby nie można było nikogo oskarżyć ale wychodzi na jaw, że to syn jej największego wroga. Wszystkie te wydarzenia doprowadzają ją do depresji, załamania nerwowego i na koniec do popełnienia morderstwa. Tym razem dożywocie, bez możliwości wcześniejszego zwolnienia. To też zapewne ma wpływa na jej zachowanie, zaczyna walczyć z władzą ale nie tylko dla zasady, także dla dziewczyny, nad którą znęca się nowa pani naczelnik. Do tego stopnia, że dziewczyna się okalecza.
Każde wydarzenie w tym więzieniu ma nie tylko wpływ na więźniarki ale i na ich opiekunów.
Jednemu z nich zostaje zabita żona, przez przypadek, fakt, ale jednak.
Później pani naczelnik wdaje się w romans z jedną z więźniarek.
A jeszcze najciekawsze jest to, że nowa pani naczelnik przejawia symptomy choroby psychicznej. Pokazuje to coraz częściej i jak mam być szczera, czekam aż ją przyłapią i coś z tym zrobią. Od znęcania się nad osadzonymi, po zlecenie okaleczenia jednego z współpracowników, który się jej buntuje i nie akceptuje jej metod po jej zastępczynię, która zostaje zarażona żółtaczką bo ta ma w głębokim poważaniu jej los. Wstrętne? Owszem.

Jest jedna rzecz, która mnie dziwi niesamowicie. Jak przy kamerach w całym więzieniu, tak łatwo naczelniczce się znęcać nad innymi, knuć?
I jakim cudem, osadzone mogą trzymać w więzieniu dzieci? Jak się urodzi to zostaje z matką, to jest takie dziwne, jakby przekoloryzowane. Nie wydaje mi się, żeby były więzienia tak tolerancyjne dla, jak by nie było, przestępczyń a co gorsza, żeby to dziecko mogło przebywać wśród innych kryminalistek, które przecież mogą chcieć je skrzywdzić.

Także, ja czekam niecierpliwie na najnowszy odcinek, nie mogę się doczekać, może nareszcie coś wypłynie, może coś się wyda, może ktoś odpowie za swoje poczynania. Czekam :)

piątek, 26 czerwca 2015

Helix, sezon 1.

Dlaczego tylko pierwszy sezon? Już tłumaczę. Zaczęłam oglądać drugi ale jest beznadziejnie nudny. Po pierwszym, który oglądałam odcinek za odcinkiem z zapartym tchem, oczekiwałam czegoś więcej.

Ale wróćmy do obejrzanego sezonu, w końcu drugi odpuściłam sobie po 3-4 odcinkach!
Generalnie serial bardzo ciekawy. Nieznany wirus, w miejscu gdzie ratunek przybywa na tyle długo, że można nie zdążyć przetrwać. Plus, jak na sci-fi przystało, nadprzyrodzone zdolności niektórych członków grupy badawczej.
Ostrzegam, spoiler, inaczej się tego serialu ocenić nie da :)
Najciekawszym wątkiem jest ciąża młodej badawczyni. Dlaczego? Otóż, aby przeżyć, otrzymuje ona cząstkę rdzenia starszej koleżanki po fachu, która jest już po przemianie. Z tym się wiąże nieśmiertelność. Tak też staje się z dzieckiem, a raczej płodem. Przestaje on rosnąć, zatrzymuje się na pierwszym trymestrze. Jednak tu kończy się przygoda z ciążą-niespodzianką, zostawiają to producenci na drugi sezon. Wrócę jeszcze na chwilkę do matki tego płodu. Dostaje ona szczep antidotum, ponieważ ma guza mózgu, który skrzętnie ukrywa przed ukochanym. A ukochany? A no, traktuje ją jak obiekt seksualny a miłością darzy wciąż byłą żonę, od której dziewczyna dostaje szczep by przeżyć! Zakręcone? No nie jak moda na sukces, ale jednak.
Choroba jest niecodzienna a antidotum jest owa mutacja, która powoduje, że oczy stają się srebrne (przypuszczam, że trzeba było coś udziwnić, żeby to nie była znów tylko nieśmiertelność, jak w milionie innych filmów i seriali).
Akcja tak na prawdę rozkręca się mniej więcej w okolicach piątego odcinka. Część ludzi ginie, część okazuje się zdrajcami a jeszcze inni okazują się przyjaciółmi w niedoli.
Oczywiście wszystko kończy się dobrze (jak ja czasem chciałabym zobaczyć inne zakończenie niż happy end) i to tyle. Zakończenie sezonu niczym filmu, bez zapowiedzi na dalszy, bez takiego podkręcania widza, po tym sezonie serial mógłby się skończyć. Kolejny zaczyna się podobnie, mamy wirusa, niewiadomego pochodzenia, w dziwnej części świata i zaczyna się to samo.
Jak dla mnie, to powinien być zrobiony film z jednego, pierwszego sezonu i by starczyło. Nie ma co dalej ciągnąć.
Jeśli chodzi o moją ocenę:
Za pierwszy sezon 8/10.
Za początek drugiego, którego nie polecam nawet zaczynać, szkoda czasu, 2/10.

Pierwszy sezon polecam, bardzo ciekawa fabuła, wart zobaczenia :)

wtorek, 23 czerwca 2015

Daredevil

Pierwszy sezon kolejnej produkcji Netflix.
Jeśli chodzi o Marvela, to nareszcie zaczyna się to rozwijać w dobrym kierunku. Już serial agenci Tarczy wprowadził nową jakość komiksowych bohaterów a Daredevil jest niesamowity. Każdy wątek, każda postać jest przemyślana, zaplanowana i pokazana tak, żeby zapierało dech.
A porównując z filmem? Film możemy wyrzucić do kosza. Przy tym serialu jest on po prostu dnem.
Sam główny aktor powalił jakże popularnego Bena Afflecka.
Wątki są dość ciekawe.
Mamy dwie kobiety w życiu naszego superbohatera. Jedna po cichu wykazuje zainteresowanie a druga jest wręcz przyciągana i odpychana zarazem. Dlaczego? Otóż dla Matta (główny bohater) związek jest równy ciągłemu zagrożeniu. Lecz nie o swoje bezpieczeństwo się martwi a o seksownej pielęgniarki. Na chwilę zakończenia pierwszego sezonu ten wątek się nie rozwija jakoś specjalnie. Zobaczymy jak to będzie w kolejnym. Mam nadzieję, że Murdock nie będzie się katował do końca życia brakiem miłości.
Z drugiej strony, jeśli wciąż będzie tak porywczy i będzie działał zanim pomyśli, może się to dla niego źle skończyć.
I ten jakże cudowny kostium! Dopiero pod koniec sezonu okazuje się, że faktycznie będzie zakładał zbroję a do tej pory przyjmował wszystkie ciosy w zasadzie na gołe ciało bo jego jedyną ochroną był czarny sweter i czarne spodnie. No i widoczna na zdjęciu wyżej materiałowa maska.
Czekam z niecierpliwością na ten nowy strój. Oby nie był kopią filmowego :) Sam plastik to w końcu był i prezentował się jak na uczniu podstawówki w dzień balu przebierańców.

Ja chciałabym już zobaczyć kolejny sezon, a Wy?
Co sądzicie o tym serialu? Oglądaliście, planujecie, nie zamierzacie?

niedziela, 21 czerwca 2015

Dewey. Wielki kot w małym mieście



Będę od razu szczera. Książka absolutnie genialna. Historia jest prawdziwa.. Kot, rudy, o imieniu Dewey w zimny dzień ląduje w skrzynce na książki. No cóż, nie raz zwierzęcy los potoczy się gorzej lub lepiej ale Dewey w swoim nieszczęściu miał tak wiele szczęścia, że to wręcz cudowne, że trafił akurat do tej skrzynki. Został na stałe w bibliotece, jako najwspanialszy jej pracownik.
Całe miasteczko nagle odmienia się ze smutnego w wesołe, za sprawą jednego, małego kota. Niesamowite jak wiele zwierze potrafi przekazać nam pozytywnej energii, jak potrafi się odwdzięczyć za pomoc, za ciepłe jedzenie i swój kąt.
Ludzie mu się odwdzięczyli, stał się centrum uwagi wszystkich mieszkańców.
Przygody kota wzruszają, na prawdę wzruszają do łez, a mnie ciężko doprowadzić do takich emocji. Bardzo długo po przeczytaniu tej historii szukałam czegoś podobnego, nie mogłam się po niej otrząsnąć. Mogę powiedzieć, że był to wręcz kac książkowy, taki pozytywny.
Polecić mogę ją każdemu miłośnikowi zwierząt a przede wszystkim kociarzom :)
Jedna z moich ulubionych,
zdecydowanie 10/10!

Jeśli znacie podobne historie, proszę podrzućcie tytuły w komentarzach. Cudownie jest mieć taką książkę do przeczytania zwłaszcza wtedy, gdy nam samym się nie układa.

Bym zapomniała! W książce są cudowne zdjęcia rudego! Koniecznie do obejrzenia. Ta historia oparta jest na faktach :)

piątek, 19 czerwca 2015

Chloe.

Dzisiaj witam się z recenzją filmu Chloe.
Film z 2009 roku ale ja go obejrzałam dopiero kilka dni temu. Głównie dlatego, że bardzo lubię Julianne Moore i Liam'a Neeson'a.
Generalnie film mnie nieco wynudził. Kobieta podejrzewa męża o zdradę. Ale nie zachowuje się jak zwykła mężatka w takim przypadku. Nie wynajmuje detektywa ale prostytutkę abo sprawdziła wierność ukochanego. Jak się okazuje, nie chodzi tu wcale o niego. Dziewczyna kłamie prosto w oczy swojej pracodawczyni i wymyśla niestworzone historie, które moglibyśmy podpisać pod tanią produkcję filmu dla dorosłych.
Wszystko kręci się wokół tego, że mamy żonę, której brakuje bliskości ukochanego i jego uwagi. Myśli, że studentki są dla niego ważniejsze, zazdrość zaczyna dosłownie nią władać.
Facet nawet nie zostaje sprawdzony, prostytutka tak na prawdę nawet się z nim nigdy nie spotyka.
Okazuje się, że jest on wierny swojej małżonce.
Nie ma żadnego kryzysu wieku średniego.
Nie ma żadnych kochanek wśród studentek i nie okłamuje żony w żadnej kwestii, jest z nią szczery w stuprocentach.
Szczęśliwe zakończenie? Poniekąd. Zazdrość i wstyd doprowadza Catherine (podejrzliwą żonę) do można powiedzieć morderstwa. Ale czy na pewno? Jednak to młoda blondynka popełnia samobójstwo, wcześniej niemal niszcząc relacje syna z matką.
Po jej śmierci wszystko wraca do normy. Małżeństwo wyjaśnia sobie wszystkie kwestie i wracają do porządku dziennego. Catherine zostawia sobie tylko na pamiątkę srebrną spinkę. Żeby przypominała jej, że każdy może być nieszczery, a mężowi powinna ufać.

Generalnie podobał mi się film. Gra aktorska na wysokim poziomie, w końcu obsada absolutnie genialna jak na mój gust.
Mimo to nie polecam jako film romantyczny, bo mimo iż thriller to jednak zahacza dość mocno o melodramat. Wprowadza smutek ale i zero refleksji. Ot, zwykły film o małżonkach podejrzewających się o zdradę.

Moja ocena to 7/10.

czwartek, 18 czerwca 2015

Co jeszcze w czerwcu.

Tak, tak, wiem, jest dalej jak połowa czerwca.
Po co mi jeszcze plan na ten miesiąc? A no, żeby każdy wiedział czy ma jeszcze po co odwiedzić mój blog w tym miesiącu i czy ma czekać z zapartym tchem na recenzję swojej ulubionej książki czy filmu.

Otóż w planach do końca miesiąca mam:

Z książek (recenzje):
Zdrada  P. Coelho.
Dewey. Wielki kot w małym mieście  V. Myron, B. Witter.

Pochłaniacz K. Bondy.


A do przeczytania:
Dokończyć Okularnika K. Bondy.

Ostatnie życzenie - a jakże, Wiedźmin :) 


Z filmów (recenzje):
Chloe 

Niezgodna i Zbuntowana

Jupiter: intronizacja

Wiek Adeline

Do obejrzenia:
Listy do Julii












Czasy ostateczne: pozostawieni


Nocny pościg

Carrie

Gra tajemnic


Z seriali (recenzje):
Wentworth (do odcinka aktualnego)
Daredevil sezon 1











 Helix sezon 1












Do obejrzenia (na bieżąco):
Wentworth

Beauty and the beast

Pod kopułą

Pretty little liars

Orphan Black

Suits

Orange is the new black


Oczywiście wszystko będzie później poddane mojej rzetelnej recenzji ale mogę nie zdążyć wszystkiego napisać w czerwcu, stąd piszę, że są to rzeczy zaplanowane do obejrzenia czy przeczytania.
Stosik na lipiec już się szykuje :)

Coś Was szczególnie zaciekawiło z mojej listy?


środa, 17 czerwca 2015

Stitchers

Całkiem nowy serial sci-fi. Dopiero wyemitowano dwa odcinki ale już zapowiada się bardzo ciekawie.
Dziewczyna z dysplazją czasową. Brzmi abstrakcyjnie, aż ciężko sobie wyobrazić siebie w takiej sytuacji. No bo jak można nie czuć upływającego czasu?
I oczywiście, wątek miłosny! A jakże, serial bez wątku miłosnego to nie serial, nawet horror niemal zawsze zahacza o uczucie.
Główna postać, Kristen, ładna, zdolna dziewczyna z problemami natury towarzyskiej. Nerd. Po prostu nerd. Jej koleżanka, a może tylko współlokatorka, okazuje się tajnym szpiegiem i co gorsza, śledzi każdy krok blondynki od ponad roku. Co sprawia, że dziewczyna przestaje jej ufać (jak każdemu, ciężko jej choć odrobinę się zaangażować w przyjaźń, nie mówiąc o miłości).
No i tak to się kręci, jeśli chodzi o relacje przyjacielskie głównej postaci. Całe szczęście, już w drugim odcinku możemy zauważyć, że jednak drzemie w niej potrzeba miłości, akceptacji. Kto wie, może kujon Cameron przekona ją do siebie i zdobędzie jej zaufanie?
O ile oczywiście, wcześniej Kristen nie zostanie zamordowana, o co się bardzo prosi, jest aż nad to pewna siebie. Nawet śmierć przyszywanego ojca jej nie rusza. A może rusza, ale tego nie okazuje i tłumi to w sobie?

Ale wróćmy do głównego tematu serialu a mianowicie "Stitching". Z czym to się je? Nauka, nauka i jeszcze raz nauka. Można poczuć, że twórcy zainspirowali się zakończonym już serialem Fringe. Pokazują nam zdolności mózgu i inteligencji człowieka do niesamowitych rzeczy.
No ale powiedzmy, że jest to coś innego, bo jednak tu bawimy się tylko wspomnieniami a tam jednak całym światem a nawet nie jednym, a kilkoma jego wersjami.

W Stitchers możemy obserwować jak główna postać nurkuje w cudzych wspomnieniach. Ale nie to jest najdziwniejsze. Najdziwniejsze jest to, że ogląda ona wspomnienia ludzi martwych. Pomaga to rozwiązać różne zagadki kryminalne. Wiadomo, na przykład, kto jest mordercą denatki czy denata.
Dodatkowo może czuć, dosłownie czuć, każdy wątek zapisany w mózgu tuż przed śmiercią. Co przez to rozumiem? Chociażby odczuwanie wpływu narkotyków, bo zmarła osoba w momencie śmierci była pod wpływem środków typu LSD.
Najbardziej nakręcającą wiadomością z pierwszego odcinka jest to, że Kristen ma zbadać mózg swojego przyszywanego ojca, który jak się okazało, nie żyje.
Co dalej? Już nie będę spoilerować :)

Ja czekam, czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek a ten już w niedzielę 21.06.2015.
Dam znać, czy warto dalej oglądać ten serial. A póki co, polecam zobaczyć obydwa pierwsze odcinki, zapowiada się absolutnie genialny serial, o ile go nie popsują :)

wtorek, 16 czerwca 2015

Charlotte Link. „Nieproszony gość”.




        

Nieproszony gość był pierwszą książką Charlotte Link, jaką przeczytałam. Dostałam ją pod choinkę, razem z całym stosem innych książek ale jednak to właśnie ta przykuła moją uwagę jako pierwsza. Cała masa reklam na przystankach autobusowych czy w empiku też wpłynęła na to, że nie był mi obojętny tytuł a okładka wydawała mi się wręcz znajoma.
Już na początku książki można było odnieść wrażenie, że wiadomo kto jest mordercą. Na szczęście książka nie jest aż tak przewidywalna i ostatecznie okazuje się, że Link mistrzowsko wplątuje kilku ludzi w nieprzyjemne podejrzenia o zabójstwa.

Pomimo, że to thriller, pojawia się też wątek miłości, smutku, utraty męża a ponad wszystko niespełnionej miłości. Wydobywa to z czytelnika wielkie emocje i zmusza do przemyśleń na temat ludzkiej natury i tego, do czego człowiek jest zdolny, zwłaszcza ten człowiek, którego znamy od lat i wydaje się, że wiemy o nim wszystko.

Jedyne, czym mnie szczerze zawiodła autorka to to, że opisany w książce typ małżeństwa to typowy mąż krzywdzący kobietę, pan, władca a kobieta to jego wręcz szmatka do wycierania podłogi, do wyżywania się za całe zło, które go spotkało w życiu, jest przypisany każdej parze opisanej w książce. Na początku czytając nawet nie wiadomo zbytnio, o której z kobiet właśnie opowiada nam Charlotte, ponieważ są do siebie aż tak podobne.

Mimo wszystko, pod koniec aż poderwałam się z łóżka (tak, tak, czytałam już tuż przed snem, leżąc w łóżku). Trzyma w napięciu i to bardzo, polecam osobom, które lubią książki zmuszające do przemyśleń nad ludzką naturą, cierpieniem i jego skutkami ale zarazem podnoszące ciśnienie i pobudzające wyobraźnię. Po tej konkretnej część z nas będzie się częściej oglądać za siebie spacerując nocą a także będzie chciała wiedzieć więcej o ludziach, którzy są dookoła nas.

Na koniec tylko podsumuję oceną 9/10.

A dla mnie to nowość! Ten cały blog!

Od dawna próbowałam mieć bloga. Ale zwyczajnie mnie nudziło to po kilku dniach. Dlaczego? A no dlatego, że pisanie o swoich przeżyciach w internecie jest dosyć zabawne, wręcz bezsensowne bo kogo to tak na prawdę obchodzi.
Natomiast wczoraj obudziłam się z pomysłem, że taki blog na temat filmów, książek i seriali byłby świetny. Ale nie samo kopiuj-wklej ze stron opisów filmów ale recenzowanie ich własnymi słowami.
Ponad to, próbuję pisać książkę. Skąd ten pomysł? Po pierwsze, od jakiegoś czasu udaje mi się wygrywać w konkursach na pomysł na kryminał czy inne tego typu konkursy. Ale o tym w kolejnym poście.
Poza tym, kocham filmy, różnego rodzaju, od thrillerów po banalne komedie.
Nie mówiąc o serialach, które pochłaniam całymi sezonami. Ostatnio też staram się oglądać bez napisów, tylko po angielsku co by ten język mi nie zaniknął.
A książki...ah, książki, uwielbiam czytać. Mam swoje "fazy" :) To znaczy, że jak wpadam w wir to potrafię siedzieć i cały weekend tylko nad książkami a później w każdej wolnej chwili, chociażby na 15-minutowej przerwie na uczelni, pochłaniać kolejne strony.
 I dlatego właśnie dzisiaj zaczęłam prowadzić moją stronę w sieci, z recenzjami książek, filmów i seriali.
Mam nadzieję, że będzie się to rozwijało i że każdy znajdzie tu coś dla siebie. Może film, może książkę a może sięgnie po jedno z nich dzięki mojej recenzji? Któż wie!